czwartek, 4 grudnia 2008

komentarz o dyskusji 'Sztuka i cenzura w czasach neoliberalizmu'

Przedstawiam mój obiecany komentarz do dyskusji 'Sztuka i cenzura w czasach neoliberalizmu' zorganizowanej w Poznaniu 18.11.08. przez Indeks 73.

Na początek małe przypomnienie - Artykuł 73. Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, który stanowi podstawę dla działań organizacji Indeks 73 głosi, co następuje:

Każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury.

Indeks 73 zapowiadał bardzo szumnie, że poznańska dyskusja będzie próbą zastanowienia się nad funkcjonowaniem sztuki w epoce neoliberalizmu. Po jej wysłuchaniu można powiedzieć, że dyskusja owa niezbyt się powiodła i nie była nawet próbą konstruktywnego kolektywnego zastanowienia się, lecz raczej przedstawienia ustalonych od dawna stanowisk poszczególnych gości. Można powiedzieć również, że dyskusja w takiej formie i treści była odzwierciedleniem funkcjonowania naszego lokalnego świata sztuki (może raczej społeczeństwa?), gdzie wszyscy są przekonani o słuszności jedynie swojej racji, a jej siła oparta jest na autorytecie wieloletniej pracy naukowej lub umiejętności głośnego krzyczenia.
Indeks 73 zapowiedział listę gości w następującej formie:

Do dyskusji zaproszeni zostali:
prof. Piotr Piotrowski, historyk sztuki, UAM, dr Paweł Leszkowicz, historyk sztuki, UAM, Rafał Jakubowicz, artysta multimedialny, Jakub Dąbrowski, prawnik, historyk sztuki, UAM; Jarosław Urbański, socjolog, Inicjatywa Pracownicza
Debatę poprowadzi dr Izabela Kowalczyk, historyczka i krytyczka sztuki, WSNHiD, Indeks 73


Czytając ów spis pomyślałam, że wystąpią prawie sami znajomi o niezbyt spolaryzowanych poglądach, a idąc na dyskusję, wydawało mi się, że wiedziałam, czego mogę się spodziewać i żałowałam, że organizatorzy nie pokusili się o sprowadzenie kogoś z czysto 'prawej' strony, o bardziej konserwatywnym spojrzeniu nie tylko na sztukę, ale w ogóle na funkcjonowanie współczesnego świata. Nie powiem, że konserwatywnych głosów mi nie brakowało, byłam jednak wyjątkowo zdumiona faktem, iż właściwie już po pierwszej wymianie zdań wyszedł na wierzch rozłam w poglądach Piotrowskiego, Leszkowicza, Kowalczyk i Dąbrowskiego (do owej polaryzacji dołączyć można także Jakubowicza), które inni często przedstawiają jako spójne. Miałam wrażenie, że paneliści tego dnia niezbyt mieli ochotę słuchać wypowiedzi pozostałych osób. Co chwilę zresztą zarzucali sobie wzajemnie naiwność głoszonych poglądów. Udało mi się wyłowić jednak kilka wiodących wątków/opinii, które pozwolę sobie wypunktować:

* Cenzura sztuki współczesnej wynika z funkcjonowania rodzimej gospodarki w systemie neoliberalnym, który można nazwać 'polskim wydaniem neoliberalizmu' (tkwi wciąż w PRLowskich mechanizmach) >Piotrowski<

* Cenzura sztuki współczesnej w Polsce wynika z konserwatywnego charakteru władzy oraz fundamentalistycznych i populistycznych cech charakteryzujących grupu wpływowe (państwo oparte jest na konserwatywnym systemie wartości, odnoszącym się do praw wyznaniowych, a nie moralnych) >Piotrowski, Leszkowicz<

* Sztukę radykalną można uznać za sposób promocji artystów ją tworzących, ale także za pożywkę dla fundamentalistów, dla których udział we wszelakich akcjach (czasem wręcz performance'ach!) protestacyjnych również jest sposobem promocji i możliwością głośnego wygłoszenia swoich poglądów. >Urbański<
(Tutaj pozwolę sobie podkreślić fakt posługiwania się przy takich okazjach przez owe grupy odwołaniami do tradycji i historii narodu polskiego, które traktuje się jako argument ostateczny i niepodważalny)

* Pojawił się także postulat powstania wyspecjalizowanej grupy prawników dbających o prawa artystów do wolności wypowiedzi na wzór amerykański >Leszkowicz< , który został jednak dość stanowczo stłumiony. >Dąbrowski<
(To wątek, który szczególnie interesuje Wiktorię w kontekście naszegego projektu 'Struktury kultury')

A na zakończenie smaczek, cytat z Piotrowskiego, który mimo wszystko przyznał się do świadomości własnej naiwności, według niego jednak:
Każdy musi mieć swoją małą utopię, utopia stanowi bowiem ontologiczny element autodefinicji.


Wierzmy więc w wolność wypowiedzi, a szczególnie w wolność dostępu do dóbr kultury. Cóż poza wiarą pozostaje?


***
Sama dodam jeszcze, że oprócz światopoglądowej polaryzacji gości zabrakło mi również jednej, bardzo ważnej kwestii. Spróbuję to w miarę jasno streścić.

Jeśli stwierdzamy, że silny związek Kościoła katolickiego z państwem szkodzi sztuce i jest głównym producentem cenzury oraz że należy przestać zezwalać na funkcjonowanie takich mechanizmów, to co potem? Nikt w tej dyskusji nie podjął wątku istnienia norm/granic innych niż katolickie lub (neo)liberalne, ewentualnie socjalne (w kontekście pracy, związków zawodowych itd.). Wiem, można powiedzieć, że mam na tym punkcie małe zboczenie, ale od momentu przeczytania tekstu Leszkowicza 'Czy twój umysł jest pełen dobroci?' oraz późniejszej próby analizy poprawności etycznej pracy Żmijewskiego '80064', to pytanie mnie prześladuje. Gdzie są normy etyczne? Czy istnieją w ogóle etyczne granice sztuki? A może powinno się używać słowa 'moralne' zamiast 'etyczne' w kontekście ustanawiania norm?
Kwestię zostawiam otwartą, komentarze mile widziane:)

K.Cz.


'Czy twój umysł jest pełen dobroci?'
http://www.obieg.pl/text/pl_dobroc.php.

zapowiedź dyskusji na stronie Indeksu 73
http://www.indeks73.pl/pl_,aktualnosci,_,20,_,467.php

o Indeksie 73
http://www.indeks73.pl/pl_,o_indeksie73.php

4 komentarze:

ru3.14 pisze...

wydaje mi sie, ze etyka i sztuka nie maja nic ze soba wspolnego, nawet wspolnej granicy, granice dotycza raczej ludzi, w tym wypadku artystow i odbiorcow, a kazdy czlowiek ma wewntrzna nieo inna mape

caryca pisze...

to całkiem rozsądne stanowisko. są jednak osoby, w dodatku legitymujące się dużym autorytetem, które stawiają granice etyczne/moralne sztuce.

bywają jednak prace, przy których zaczyna się tracić pewność swoich stwierdzeń, np. '80064' Żmijewskiego albo 'Łaźnia I' (żeńska) Kozyry...

Wiktoria pisze...

A mi się wydaje, że etyka i sztuka mają bardzo dużo wspólnego jeśli chodzi o granice. Obydwie zadają o nie pytania. Są narzędziem do badania tych naszych wewnętrznych map, do weryfikowania własnego stanowiska, zastanawiania się nad nim.

caryca pisze...

pewnie, że masz rację Wiktoria. ale zawsze pojawi się ktoś, kto postawi pytanie, czy artysta, tworząc swoją pracę, może przekroczyć pewne granice tylko po to, żebyś Ty/ja/ktokolwiek/ mogła zweryfikować swoje stanowisko w tej sprawie?
to jest cholernie ciężka sprawa, bo zaczyna się ważyć, czyje dobro/bezpieczeństwo/zadowolenie jest ważniejsze i czy artysta rzeczywiście stoi poza/ponad?/ społeczeństwem, funkcjonującym w oparciu o pewne normy.

rozmawiałyśmy już o tym nie raz i wiesz, że ja osobiście bardzo popieram '80064' czy 'Karolinę', 'Berka' albo 'Powtórzenie', a nawet 'Łaźnię I' czy 'Piramidę zwierząt'. przekonałam się jednak, że istnieją osoby (w dodatku jest ich całkiem sporo), które są tym pracom przeciwne i nawet gotowe są podjąć przeciw nim walkę.